Mika Kojonkoski to szczęśliwy traf dla norweskiej drużyny
Norweska drużyna miała w końcu zeszłego sezonu duże szczęście. Mika Kojonkoski, najbardziej pożądany trener, zgodził się pracować dla drużyny “Wikingów”.
Przed Kojonkoskim, który wcześniej trenował reprezentacje Finlandii i Austrii, czuje respekt wielu bardziej doświadczonych trenerów. Fin ma swoje metody i robi wszystko na swój własny sposób. Sukcesy podopiecznych są ukoronowaniem jego pracy.
Jeśli Kojonkoski udziela wywiadu, zawsze robi to w pośpiechu – nie ma czasu, żeby choć na chwilę wrzucić na luz. Ojciec trójki dzieci rozmawia wtedy, jak człowiek biznesu czy handlowiec.
Panie Kojonkoski, mieszka Pan jeszcze w Kuopio czy ma Pan także mieszkanie w Oslo?
Mika Kojonkoski: Świat jest moim domem. To nie jest naprawdę żaden problem. Mieszkamy jeszcze w Kuopio i długo rozmyślaliśmy czy powinniśmy tam pozostać czy zamieszkać w Oslo, a może dzielić życie między oba te miejsca.
Ale pomyślałem sobie, że będzie lepiej dla zawodników, jeśli nie będę z nimi przez 24 godziny dziennie.
Mamy prawie każdego tygodnia obóz treningowy. Te zajęcia są bardzo intensywne, bo jestem z nimi od rana do wieczora.
Jeśli się okaże, że ten system nie jest dobry, przeprowadzę się do Oslo….żadnych pytań.
Drużyna ma dwóch drugich trenerów. Jak podzielone są zadania?
Kojonkoski: Jestem odpowiedzialny za pierwszą drużynę, jako całość. Kieruję obozami treningowymi i opracowuję plan na cały rok. Drudzy trenerzy troszczą się o treningi poszczególnych zawodników w kraju.
Przedtem skoczkowie mieszkali w czterech czy pięciu różnych miejscowościach. Teraz osiągnęliśmy to, że wszyscy trenują albo w Trondheim albo w Oslo. Funkcjonuje to zdecydowanie lepiej.
Jak układa się zatem dotychczasowa praca z drugimi trenerami?
Kojonkoski: Na początku wyrobiliśmy sobie ogólny plan, jak pójść do przodu. Korekty przy odbiciu na progu, lekkie zmiany treningu fizycznego i poprawa w zakresie sprzętu są naszymi głównymi celami.
Muszę przyznać się, że byłem naprawdę zaskoczony, że norweska drużyna miała takie braki w dziedzinie sprzętu – na przykład jeśli chodzi o indywidualne przygotowanie nart dla każdego zawodnika.
Zrobiliście już wyraźne postępy w zakresie sprzętu?
Kojonkoski: Tak. Jesteśmy zadowoleni z naszego wyposażenia. Funkcjonuje już indywidualne przygotowanie nart dla każdego. Usatysfakcjonowani jesteśmy także, jeśli chodzi o kombinezony.
Jak przeżył Pan pierwszy miesiąc z norweską drużyną?
Kojonkoski: Na początku musiałem przyzwyczaić się tylko do kultury treningu. Trzeba było znaleźć wspólny język – jednakowe wyrażenia. Musiałem dodać odwagi zawodnikom, przekazać im po angielsku moje myśli i pomysły. Do tej pory nie mieliśmy żadnych złych doświadczeń. Każdy dzień był małą przygodą.
Jak ocenia Pan norweskich zawodników?
Kojonkoski: Skoczkowie mają talent i potencjał. Oni z postury nadają się znakomicie do tego sportu, mają dobre podstawy i są maksymalnie zmotywowani.
Co w minionym sezonie nie zadziałało dobrze w norweskiej drużynie?
Kojonkoski: Myślę, że było to zbyt zacięte poszukiwanie recepty na wyjście z kryzysu i zbyt ciężkie treningi.
Jeśli podczas całego roku załatwia się za dużo spraw, to nie pomaga. Przed pięcioma laty nie przeprowadzało się, na przykład, żadnych, właściwych treningów fizycznych.
Jak ocenia Pan wyniki osiągane podczas Letniego-Grand-Prix?
W porównaniu do zeszłego sezonu były naprawdę dobre.
Kojonkoski: Tempo robienia postępów było z pewnością wysokie. Z tak szybkim wzrostem zawsze wiąże się ryzyko szybkiego upadku. Jeśli krok po kroku poprawiasz się, normalnie stajesz się po prostu lepszym.
Dotychczas nie było żadnego załamania. Wygląda to tak, że drużyna ma mnóstwo wiary w siebie, dzięki rezultatom z lata.
Kojonkoski: Zgadza się. Chłopaki są pilni i głodni sukcesów. Dobre wyniki z lata wprowadziły spokój i poczucie bezpieczeństwa na treningu. I naturalnie także nową motywację.
Jak przebiegły pierwsze treningi na śniegu?
Kojonkoski: Bardzo dobrze. Właściwie powinniśmy zacząć treningi 10 listopada, ale skoczkowie byli tak zniecierpliwieni, że rozpoczęliśmy dwa dni wcześniej. Byliśmy w Lillehammer.
Myślę, że jeszcze nigdy wcześniej nie mieliśmy tak wspaniałych warunków podczas pierwszych treningów na śniegu – to było niepowtarzalne.
Po kilku dniach pojechaliśmy na dwa, trzy dni do domów i później wróciliśmy do Lillehammer. W niedzielę jedziemy do Kuusamo.
Pozostaje jeszcze ważna decyzja, kogo nominować na początek Pucharu Świata. Nasza pierwsza drużyna składa się z siedmiu zawodników, a my możemy do Kuusamo zabrać tylko pięciu.
Wszystko dobrze ze zdrowiem skoczków?
Kojonkoski: Obecnie tak. Bjørn Einar Romøren miał problemy z kolanem, ale pomijając to, wszystko jest w porządku.
Jakie są Pana oczekiwania na następny sezon?
Kojonkoski: Jeśli chodzi o wyniki, to naszym celem jest miejsce w pierwszej dziesiątce i dwa w pierwszej dwudziestce Pucharu Świata. Ale nasza pozycja wyjściowa jest taka, że nasz najlepszy zawodnik jest sklasyfikowany na 35 miejscu i mamy tylko trzech zawodników w pierwszej pięćdziesiątce. Na przykład Finlandia ma ponad dziesięciu skoczków.