Jak budować siłę?
Zima na dobre zagościła w polskich miastach i wsiach. We wsiach górskich zima ma się całkiem nieźle, górale ‚licą dutki’ z turystów, a na górskich grzbietach warstwa śniegu rośnie z każdym dniem. Czasem to nawet cieszy…
Czy treningi górskie w terenie trzeba odwiesić na kołek? Biegowe raczej tak, chyba że potrafisz biegać po warstwie śniegu niczym jakiś Legolas, albo biegać w śniegu po pas. Czy jednak treningi w górach muszą być biegowe? W czasie ostatniego weekendu doszedłem do wniosku, że nie!
Zastanówmy się przede wszystkim, jakie jednostki treningowe wykonujemy? Wiadomo, że różnie bywa, zależy do czego i co trenujemy. Ja, oczywiście, opieram się na swoim przykładzie i staram się dążyć do tego, że:
- raz w tygodniu robię długie wybieganie (ponad 90 minut)
- raz w tygodniu robię podbiegi
- raz w tygodniu chadzam na stadion lekkoatletyczny
- raz w tygodniu po prostu wychodzę na niezobowiązujący trening
- raz w tygodniu jeżdżę na basen
- chciałbym dwa razy w tygodniu chciałbym chodzić na siłownię
O co w tym wszystkim chodzi? No najpewniej o to, żeby się albo rozluźnić, albo wspomóc regenerację (basen), albo zmęczyć (stadion, długie wybieganie).
Bieganie na stadionie zimą odpuszczam, zima jest dobra na robienie siły. Bieganie na śniegu jest dość zbliżone do biegania po błocie, mocno obciąża mięśnie nóg i przez to pomaga w robieniu siły i techniki. Śliskie warunki pomagają też we wzmacnianiu mięśni odpowiedzialnych na stabilizację w czasie biegu, takie małe prywatne ESP. To oczywiście pomaga. A jeśli Ci mało – jedź w góry. Ale nie biegaj na górskim treningu biegowym!
Tutaj dochodzę do opowiastki z jednego z grudniowych weekendów. Szedłem sobie z doliny Żabnicy w stronę Rysianki i dalej przez Halę Miziową na Halę Górową. Kilometrów niby nie dużo, ale w śniegu po pas robi się to konkretnym wyzwaniem. Po drodze spotkałem jednak dwóch biegaczy, którzy próbowali na Rysiankę wybiec. Panów spotkałem w sumie nawet dwa razy, bo chwilę później zbiegali – odbili się od śniegu do pasa. Ja wtedy jeszcze szedłem na własnych nogach, jednak pożyczyłem dość szybko rakiety. Mówiąc szczerze, zdążyłem zapomnieć jak ciężkie potrafią być buty górskie z rakietami śnieżnymi. Chodzenie w śniegu do kolan albo w rakietach naprawdę pozytywnie wpływa (na moje oko) na siłę biegową, mimo tego, że nie biegasz w czasie treningu.
I moją tezą tutaj nie jest porzucenie treningów biegowych, a raczej uzupełnienie treningu i… No, na rakiety można wyskoczyć po prostu dla rozrywki. A jak zaplanować odpowiednio długą trasę, to można się zmęczyć jak w czasie długiego, górskiego wybiegania. No i rakiety są nieco bezpieczniejsze od biegania w zaśnieżonych górach, przyzwyczajasz się do noszenia plecaka, a jak Twoja druga połowica/połówek nie przepada za bieganiem, ale górami nie pogardzi, to jest to idealna możliwość na spędzenie wspólnego weekendu czy też dnia w górach. Sam fakt, że chadzasz po górach ze sprzętem cięższym, niż zazwyczaj sprawia, że gdy wrócisz do treningu biegowego docenisz swój sprzęt.
Gdyby ktoś się zastanawiał, to wycieczki na nartach (turowych) również mocno zrobią robotę, choć tutaj nie mam, niestety doświadczenia.