Sven Hannawald- natura wojownika
Przed dwoma laty był jeszcze niekwestionowanym zwycięzcą 50. Turnieju Czterech Skoczni z czterema wygranymi na swoim koncie. Zapisał kartę w historii i osiągnął popularność gwiazdy pop.
Sven Hannawald jest bez wątpienia jednym z najlepszych i najpopularniejszych skoczków narciarskich naszych czasów.
Minionej zimy przeżył gwałtowny upadek i przedwczesne zakończenie sezonu.
Miejsce 24. w klasyfikacji Pucharu Świata oznaczało dla zawodnika z Hinterzarten najgorszy wynik od siedmiu lat.
Od sezonu 1997/98 Hannawald zawsze plasował się w pierwszej dziesiątce Pucharu Świata.
Przez swoje przerwanie sezonu Niemiec wiele stracił w oczach kibiców i obserwatorów.
Teraz Sven Hannawald znajduje się pod opieką medyczną, ponieważ jest na skraju wyczerpania i potrzebuje przede wszystkim jednego: spokoju.
A. K.: Jak się masz obecnie?
Sven Hannawald: Wkrótce wyjeżdżam na urlop. Sezon był stresujący i kosztował mnie tyle nerwów, ile żaden dotychczasowy. Prawdopodobnie odpowiednio długo potrwa to zanim się naprawdę zregeneruję i będę znów gotowy do walki.
A. K.: Gdzie leży przyczyna tego, że nie miałeś w tym sezonie formy z poprzednich lat?
Sven Hannawald: Tak jak zawsze miałem zaplanowany w lecie trening siłowy, ale przez infekcje i wszystkie takie sprawy nie był on tak intensywny. To mnie bardzo odrzuciło.
Zawsze rozpoczynałem treningami na siłowni, a wtedy musiałem zrobić przerwę. Nie wykonałem całych ćwiczeń, nawet nie było połowy. Kondycyjnie prezentowałem się dobrze. Widziałem to na przykład zawsze w meczach piłkarskich. Także do końca nie było z tym żadnych problemów, ale straciłem moją siłę i szybkość, ponieważ nie mogłem trenować tak jak inni.
“Dołek nie miał nic wspólnego ze zmianą trenera”
A. K.: Widzisz jakiś związek pomiędzy zmianą trenera a Twoimi słabszymi wynikami?
Sven Hannawald: Nie, w to nie wierzę. To nie ma nic wspólnego ze sobą, ponieważ Wolfgang Steiert jest także trenerem osobistym. Trenowaliśmy zawsze w domu, a z Reinhardem Heßem pracowaliśmy na zgrupowaniach. Dlatego nie ma dużej różnicy w porównaniu z treningami Reinharda. Nie można więc powiązać tych dwóch spraw.
A. K.: Jednak były dyskusje pomiędzy Tobą a Wolfgangiem Steiertem, które zostały szeroko skomentowane w mediach. Chciałbyś coś sprostować lub wyjaśnić?
Sven Hannawald: Nie, to były nieszczęśliwe wypowiedzi i zostało to już załatwione. Uzgodniliśmy wszystko, rozmawialiśmy i teraz jest w porządku. Tylko to jest ważne. Oczywiście, zawsze jest wiele spraw, które są rozdmuchiwane przez media, szczególnie w takiej sytuacji, jak zmiana trenera. Ale tak jak wcześniej uzgadniało się
i rozmawiało. Razem pracowaliśmy cały rok i z powodu złego sezonu nie wierzę, że coś się popsuje.
:A. K.: Określiłbyś wasze stosunki jako dobre?
Sven Hannawald: Jako całkiem normalne. Zapewne po sprawach, które miały miejsce, coś innego byłoby aktorstwem. Pomimo tego widzę Wolfganga jako mojego trenera i tylko jego.
“Denerwuje mnie to, że tej zimy nie dotrzymałem kroku”
A. K.: Gdy świętuje się takie sukcesy, jak Ty odnosiłeś, stawia się przed sobą wysokie wymagania. Czy pogodziłeś się z wynikami z ostatniego sezonu?
Sven Hannawald: Nie jestem zawodnikiem, który patrzy na wyniki. Denerwuje mnie po prostu to, że tej zimy nie dotrzymałem kroku. Wyniki są drugo albo nawet trzeciorzędną sprawą. To wychodzi samo z siebie. Głównym problemem było po prostu to, że widziałem, jak daleko zostałem w tyle i że nie mogę już wyprzedzać. To nie jest dzień dziecka, gdy każdy dostaje prezenty, tutaj na wszystko trzeba ciężko pracować. Gdy tylko będę miał swoją fizyczną formę i pójdzie raz trochę gorzej, ale pomimo tego główne założenia będą spełnione, reszta przychodzi sama.
Ale gdy już wiem, że założenia nie są spełnione, trudno zobaczyć wyluzowanego Hanniego. Tego po prostu nie potrafię, nie jestem aktorem.
“Gdy bierze się wszystko na poważnie, można zwariować”
A. K.: Jak czujesz się, gdy w mediach dyskutuje się o dotyczących Ciebie sprawach, o których dowiadujesz się jako ostatni?
Sven Hannawald: Nie biorę udziału tak jak wcześniej w takich dyskusjach. Widzę, że moja forma idzie w górę, a reszta jest nieważna. Tak wiele już napisano, że gdyby wszystko brało się na poważnie, można byłoby zwariować. Także gdy miałoby się dobrą formę, wszystko zostałoby naprawdę zdementowane i stawiałoby się czoło wszystkim tematom – sezon nie byłby dzięki temu łatwiejszy. Definitywnie nie. Dla mnie jest to drugorzędne.
A. K.: Byłeś całkiem zadowolony z tego, że w ostatnim sezonie raz na kilka tygodni byłeś w centrum uwagi?
Sven Hannawald: Nie mogę naprawdę powiedzieć, że dopiero tego roku miałem spokój. Dzięki Bogu, że Uhri zawsze wypełniał dziurę. Tego roku był Schorsch, który nigdy się nie poddawał.
To jest bowiem problem: gdy tylko źle skakałem, wszystko stanęło pod znakiem zapytania. A to jest ogromny kłopot. Patrząc na sezon Uhriego, Schorscha, czy także letni Maxiego – to wszystko są olbrzymie postępy. Ale gdy jeden sezon nie poszedł mi albo Martinowi, wszystko stawiane jest pod znakiem zapytania, ponieważ jesteśmy coś jak wywieszki. Dla naszych następców był to bardzo, bardzo dobry sezon. Wszyscy wiedzą, że nie ma tylko Hannawalda czy Schmitta, ale są jeszcze inni, którzy spełnili podstawowe założenia. Dla nas to będzie ważne, gdy już nas nie będzie. To było bardzo pozytywne. Oczywiście, że teraz nikt tego nie widzi, ale byłoby nieźle, gdyby wspominano to. Wtedy nie o wszystkim mówiłoby się negatywnie.
“Nie jestem żadnym wielkim atakującym”
A. K.: Podczas sezonu zebrałeś na pewno wiele nowych doświadczeń. Co było dla Ciebie pozytywne ostatniej zimy?
Sven Hannawald: Jestem sam pozytywnie zaskoczony, że walczyłem. Normalnie zrezygnowałbym już po Turnieju Czterech Skoczni, ale ja jednak ciągle jeszcze próbowałem, choć nie udało mi się do końca sezonu. Było naprawdę o.k., że na mistrzostwach świata w lotach pokazałem się z dobrej strony. Nie można twierdzić, że jestem wielkim atakującym, ponieważ w końcu zrezygnowałem po zawodach w Ameryce. To jest po prostu teraz doświadczenie, że sukces jest bardzo, bardzo piękny, ale są również inne strony i trzeba było w tym roku niestety je przeżyć.
“Hej, chłopie, mógłbyś mieć tak pięknie!”
A. K.: Nie miałeś podczas tego sezonu myśli, żeby zrezygnować ze skakania. Czy nie myślałeś: mam dziewczynę, mógłbym teraz założyć rodzinę, wybudować dom – dlaczego nie miałbym tego uczynić?
Sven Hannawald: Tak, w takich momentach, gdy sezon nie układa się, chciałoby się nie zawsze myśleć o złym, szczególnie gdy widzi się, że w życiu prywatnym jest teraz genialnie. Z moją dziewczyną, mam teraz swoje mieszkanie, z rodzicami, moja siostra będzie miała wkrótce swoje dziecko i tak dalej. To są wszystkie sprawy, na które patrzy się z innej strony, gdy idzie źle. Przez to, że fizycznie jestem tak wyczerpany, pojawiają się małe myśli, które mówią “Hej, chłopie, mógłbyś mieć tak pięknie!” Ale nie chciałbym ich karmić, żeby nie stawały się coraz większe. Chcę w każdym wypadku kontynuować karierę, mam piękne wspomnienia.
Mogę jeszcze tylko parę lat skakać i chciałbym się tym cieszyć. Jest wspaniale, że obok tego biegnie prywatne życie, ale ja tyle lat zainwestowałem, że z powodu jednego złego sezonu nie chcę rezygnować.
A. K.: Myślisz, że te takie nastawienie mogłoby się zmienić, gdyby następny sezon przebiegł podobnie?
Sven Hannawald: Chciałbym naprawdę kontynuować skakanie – koniec otwarty! Chciałbym iść tą drogą tak długo, dopóki będzie szansa, aby wrócić znów do starej formy. Jeśli jednak kiedyś zdam sobie sprawę, że już nie osiągnę tego, zrezygnuję, obojętne czy później okaże się, że lepiej było zrobić to wcześniej. Chciałbym dla siebie samego iść tak daleko, żeby moje ciało dawało znaki: “Chłopie, to jest ten czas.” Wtedy zakończę karierę. I to nie dlatego, że jakoś tak byłoby najpiękniej, czy coś takiego. Zrezygnuję, gdy moje ciało nie będzie już zdolne do takiego wysiłku.
“Dziękuję fanom za wsparcie”
A. K.: Chciałbyś coś może powiedzieć jeszcze swoim fanom?
Sven Hannawald: Wielkie dzięki za wsparcie! Mogę obiecać, że to nie był mój ostatni sezon i dołożę wszelkich starań, aby w następnym nie rozczarować ponownie.